
Adwokat diabła, czyli jak Donald Trump obalił mit człowieczeństwa w świecie..
W życiu każdego człowieka, niezależnie od jego pozycji w świecie czy liczby lajków w social mediach, nadchodzi moment, w którym musi on podjąć decyzję, po której stronie barykady stanie. I o ile stanowisko pani z warzywniaka może nie być dla nas aż takie ważne, to postawy rządzących tym z dnia na dzień coraz to bardziej upadłym światem znaczenie mają ogromne. Jaką więc wiadomość wysłał do ludzkości Donald Trump z areny cyrkowej, w którą na oczach całego świata przemienił się Gabinet Owalny? Wysłał wiadomość wyjątkowo jasną — nic już w świecie amerykańskiej polityki nie ma wartości. Poza pieniądzem.
Koniec złudzeń, czyli po czyjej stronie jest Donald Trump
To, co wydarzyło się 28 lutego w Białym Domu, ciężko nazwać inaczej, niż zdradą. Zdradą nie tylko postanowień z roku 1994, na mocy których Ukraina wyzbyła się jedynej broni, przed którą Rosja mogłaby się zatrzymać. Nie chodzi o zdradę przymierza, o wymazanie dziesiątek lat współpracy nad wzajemnymi stosunkami krajów oddalonych od siebie o tysiące kilometrów. Zdrada, o której mówimy dzisiaj, to zdrada wszelkich ludzkich wartości. Oto na oczach wszystkich i w obecności przywódcy kraju od trzech lat zmagającego się z okrucieństwem bezwzględnego najeźdźcy, amerykański prezydent mówi, że przecież ten nieproszony w ukraińskie progi gość wcale nie jest taki zły, a nawet należy mu się chociaż odrobina empatii.
Jak bardzo to szokuje?
Tak naprawdę podejście Donalda Trumpa i jego (bój się Boga) administracji nie powinno już nikogo dziwić. Nie od dziś wiadomo, jakie są priorytety obecnie urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Czy ktokolwiek łudził się, że po wygranych wyborach przestanie on wspierać swojego (jak sam niejednokrotnie podkreślał) wieloletniego przyjaciela, Vladimira?
Amerykanie może i liczyli na koniec wojny, która obciąża kieszenie podatników, a bezpośrednio ich przecież nie dotyczy. Tak jak i wojna w Afganistanie, Wietnamie i każda inna, która nie przekroczyła wspomnianego przez władającego amerykańskim społeczeństwem biznesmena spokojnego oceanu. Niestety oparta na doświadczeniu i historii retoryka Wołodymyra Zełenskiego, który ponad wszystko pragnie gwarancji bezpieczeństwa dla swojego kraju, zdaje się nie trafiać do umysłu nie tylko Trumpa i jego gabinetu, ale też części Amerykanów. Ale oby nie musieli oni wspominać słów prezydenta Zełenskiego w przeciwatomowych schronach: wy też to poczujecie.
Dyplomacja nowego porządku
I nie dajcie się zmylić. Donald Trump dokładnie wie, co robi. Nie został mediatorem w tej wojnie z dobrego serca. Nie podyktowała mu tego troska o międzynarodowy porządek. On już wie, co ma się stać z Ukrainą, zarówno w przypadku podpisania, jak i nie podpisania umowy o surowcach. I z całą pewnością nie jest to coś, co Ukraińcy, jak i cały europejski świat, uznaliby za sprawiedliwe rozwiązanie sytuacji.
To, co najbardziej uderza w postawie amerykańskiego lidera, to jego w pełni świadoma obrona Vladimira Putina. Nie tylko nie pozwala on nazywać go odpowiedzialnym za zbrodnie na ludności ukraińskiej. On kwestionuje jego rolę w całej tej wojnie. I jeśli kogoś dziwi, że Zełenski z dumą i honorem nie przemilczał tych absurdalnych stwierdzeń Trumpa w Gabinecie Owalnym, to może warto zastanowić się, czym właśnie jest duma i honor, bo jak Bóg mi świadkiem, na miejscu Zełenskiego ja bym tam tak spokojnie nie wysiedziała.
Czy prezydent miał rację, domagając się gwarancji bezpieczeństwa? Patrząc na to, co wiemy z lekcji historii, opowieści poprzednich pokoleń i przekazów medialnych — jak najbardziej.
Czy dyplomacja z diabłem jest w ogóle możliwa?
Tak.
Jak jednak widać gołym okiem tylko i wyłącznie na jego warunkach, za pośrednictwem adwokata.
