Zapisek czwarty..
Zagubionym lądem idę, szlakiem, którego nie widział nikt. Zagubionym lądem idę z dłońmi pełnymi utraconych dni. Po nocnej wspinaczce na krawędź świata skrwawionymi stopami przemierzam oceanu brzeg. Pośród cieni, rozpaczy i łez, wciąż tam, choć nie wiem, jaki pisany mi kres.. Na przebytej ścieżce nie widać już mych śladów. Łaskawa fala starła z powierzchni odgłos mych stóp, bym zapomnieć mógł kim byłem..
Zapisek drugi..
Ktoś kiedyś zadał mi pytanie: Pauli, co Ty, chcesz uciec przed samą sobą? Przecież to się nie uda. Uciec. Schować się. Nie przed światem i ludźmi. Ukryć się między ludźmi. Właśnie. Przed samym sobą. Nie pozostawać sam na sam ze swoim życiem. Nie mieć czasu na wyprostowanie wszystkich spraw, na podjęcie działania w kwestii dalszego bycia. Nie mieć okazji stanąć twarzą w twarz ze zmarnowanym czasem, straconymi szansami, odpuszczonymi obietnicami, przemilczanymi porażkami. Zatracić się w knajpianym hałasie, pracowniczym szumie, szaleńczym tempie pogoni za nie wiadomo czym. Sposób na życie dla zagubionych. Ktoś wczoraj powiedział mi: Pauli, nie ma się czego bać. Lęki są w nas, nie istnieją w rzeczywistości. Im…
Spotkania – część druga
Każdego dnia Kicek przechadzała się wśród puszystych traw i obłoków. Odkrywając nową okolicę, pielęgnowała jednocześnie w myślach szczególnie jej bliską wizję – pewnego dnia znów będzie mogła zasnąć na dobrze sobie znanych kolanach. Oby nie musiała zbyt długo czekać. Miejsce na spotkanie zostało już nawet przygotowane. Niewielki domek otulony szumem wiatru i morskich fal miał wszystko, czego do szczęścia kotu i człowiekowi potrzeba. Wygodna poduszka, miękki koc, kilka książek, unoszący się w powietrzu aromat świeżo zaparzonej kawy i dźwięk muskanych palcami gitarowych strun od czasu do czasu rozpraszający błogą ciszę. Tak, miejsce dla dwojga przyjaciół idealne, również na wzajemne siebie oczekiwanie. Bo koty, chociaż własnymi wędrują ścieżkami, nie zawsze są…
.. i nic nie było już takie samo ..
A więc nie żyje. Nie, to nie jest możliwe. Przecież widzieliśmy się rok wcześniej. Nic mu nie dolegało. Oczywiście, pora świąteczna, to pora chorób, nawet jeśli wirus z początku drugiego dziesięciolecia wymazał ze słownika użytku publicznego jakiekolwiek inne warianty. Fakt, pokasływał, ale to jak zawsze. Za dużo papierosów, za mało troski o samego siebie. Przebyte w dzieciństwie choroby też nie pozostawiły ciała w możliwym do całkowitej regeneracji stanie. A mama mówiła – szalik i czapka. Tak, mama zawsze mówiła. Raz się przytrafi i do końca życia pozostanie. Do końca życia. I koniec przyszedł, tak powiedzieli lekarze. Tak mówili od pierwszych godzin. Że to w zasadzie walka o minuty. Żona w…
Wstęp
To ja. Jestem tutaj, choć czasem wolę, by mnie nie było. Nie, nie dlatego, że świat jest okrutny i nie ma w nim dla mnie miejsca. Wręcz przeciwnie. Jest w nim miejsca tyle, że nie wiem, w którym pozostać na dłużej. Urodziłam się za morzem, które teraz obserwuję przez okno kolejnego tymczasowego lokum. Co ciekawe, mieszkając po jego drugiej stronie, nie widywałam go tak często. Morze. Nie wiem, dlaczego właśnie je wybrałam. Nie przepadam za kąpielą wśród piętrzących się fal, z których każda, w dowolnej chwili, może zalać nieszczęśliwemu wybrańcowi losu oczy i pociągnąć go za sobą w zielonkawą głębię. Co innego patrzeć na nie i podziwiać ich niestrudzoną wędrówkę…
Na początek słów kilka..
Śniłam dziś o moim bracie. Wielu może nie wydać się to godne wspomnienia, a cóż dopiero dłuższego wpisu, jednak gdy żył, nie śniłam o nim wcale. Tak, mój brat odszedł pół roku temu i od tej pory regularnie gości w moich snach. A to pogania mnie przy pakowaniu walizek, a to poucza mnie w trakcie walki na śmierć i życie jak posługiwać się przyciskami na joysticku, bawi się z moim kotem, który w podróży uprzedził go zaledwie o cztery miesiące. Czasem też po prostu siedzi i na mnie patrzy. Mam na imię Paulina i już na samym początku powiedziałam Wam o dwóch najboleśniejszych wydarzeniach, z którymi przyszło mi się w…