
O Krzyżakach, lesbijkach i sarmackiej bucie, czyli kto nie powinien pluć Polakom w twarz i czy „Rota” Konopnickiej powinna zostać napisana na nowo
Że nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, wiemy od dawna. Ja wiem to przynajmniej od szkoły podstawowej, kiedy to na lekcji języka polskiego omawiana była „Rota” Marii Konopnickiej. Choć niektórzy wielu walorów literackich w utworze tym dopatrzyć się nie mogą, to trudno twierdzić, że na pieśń można pozostać obojętnym. Czy to zasługa zmyślnej konstrukcji wiersza, wyraźnych odwołań do najważniejszych momentów w historii narodu, czy też może skomponowanej przez Feliksa Nowowiejskiego muzyki? Zapewne każdy z tych elementów ma tu swoje znaczenie. Dziś jednak wyraźniej niż kiedykolwiek widać, że użyte przez poetkę słowa nie są nikomu obojętne. Szczególnie te wskazujące kto może, a kto nie może napluć nam w twarz.
Kto by pomyślał, że uważana za jedną z najważniejszych pieśni patriotycznych „Rota” Marii Konopnickiej wywoła skandal w Polsce XXI wieku. Wszystko za sprawą cenzury. A właściwie z powodu jej braku. A może raczej jej domniemania. Internetową przestrzeń publiczną, która od lat zdominowana jest przez ziejące miłością wzajemną ugrupowania polityczne, wypełniły posty oburzenia tych najbardziej polskich przedstawicieli naszego kraju. Co się takiego stało? To, czego wybaczyć zawsze pamiętający i jeszcze w łonie matki walczący Polacy nie mogą — atak na polskość, polską tożsamość, polską historię.
„Rota” jedyna prawdziwa, czyli o co poszło w polityce
Jakiś czas temu polski internet obiegła informacja, że oto obecny rząd, w ramach swojej, mającej na celu przypodobanie się sąsiadom zza Odry działalności, sięgając do ław szkolnych, wymazuje polską historię. W jaki sposób? Otóż w podręczniku do nauki języka polskiego „Barwy epok”, pojawiła się zmieniona wersja doskonale (?) znanej pieśni patriotycznej autorstwa Marii Konopnickiej. „Rota”, której wersety wpaja się dzieciom od najwcześniejszych lat chyba nawet z większą zaciekłością niż słowa hymnu, okazuje się nieść niezwykle emocjonalne przesłanie szczególnie dla tych Polaków, którym nienawiść do zachodnich sąsiadów wlano do żył wraz z mlekiem matki.
Nie ukrywam, że i mnie zmiana chyba najlepiej znanego fragmentu nieco zdziwiła. W końcu, od kiedy sięgam pamięcią, wiem, że nie będzie Niemiec pluł nam w twarz. Zamiast tego wersja zamieszczona we wspomnianym już podręczniku, mówi o nie plującym nam w lico Krzyżaku. Czy coś to jednak w wydźwięku tego stwierdzenia zmienia? W mojej opinii nie. Zwłaszcza że użycie określenia „Krzyżak” wcale nie musi okazać się pomysłem z sufitu wziętym. Co więcej, pojawiły się głosy, iż było ono rozważane przez samą autorkę, a za jego wprowadzeniem postulowały już same okoliczności powstania wiersza. Do tej kwestii powrócę jednak nieco później. Teraz pomówmy o tym, co najbardziej rzuca się w oczy i uszy.
Zmienna tradycja, czyli jak współcześni patrioci widzą historię
Nie wiem niestety, jaka wiedzą na temat historii narodów niepolskich posiada reszta społeczeństwa, zwłaszcza ta rozmiłowana w barwach Prawa i Sprawiedliwości czy Konfederacji, jednak nie jest raczej tajemnicą, skąd wywodził się Zakon Krzyżacki. Niemiecko brzmiące nazwiska Wielkich Mistrzów, w tym tego najbardziej znanego, jeśli nawet nie za sprawą powieści Sienkiewicza czy wykładu pani od historii, to z pewnością dzięki filmowej produkcji Aleksandra Forda (choć pierwotnie nosił on znacznie mniej polsko brzmiące imiona) nie są dziełem przypadku. Władcy Prus też nie pojawili się znikąd, po czym w tajemniczy sposób nie wyparowali. Jak jednak ma się to do rozważań o utworze Konopnickiej?
„Rota”, czego by o niej nie mówić, wprost wskazuje, przeciwko działaniom której nacji naród polski stawiał opór. Poetka, przekazując swój wiersz redakcji „Gwiazdki Cieszyńskiej” po raz pierwszy w 1908 roku, jasno wskazała, że napisała utwór z myślą o doznającej ucisku ludności Śląska. Nie jest to jednak aż tak oczywista prawda, gdyż ta sama „Rota” ponownie trafiła na łamy pisma dwa lata później, z adnotacją autorki, mówiącą o jej empatii dla uciśnionych mieszkańców Wielkopolski, która zaowocowała stworzeniem tego samego co dwa lata wcześniej utworu. Jak było w rzeczywistości? Chyba nie jesteśmy w stanie ocenić. Możemy jednak spróbować wypowiedzieć się na temat innego elementu.
Polska wykształcona, czyli jak dobrze znamy tło historyczne utworu
Większość patriotów (tych prawdziwych oczywiście) chełpi się znajomością historii kraju, którego tradycji tak zapalczywie broni. Mam jednak wrażenie, że ich wiedza na temat dziejów narodu polskiego ogranicza się do okresu II wojny światowej, a szczególnie do wydarzeń z sierpnia 44′, których reminiscencje zdają się stanowić sens ich życia w takim stopniu, jakby to oni sami na ulicach Warszawy ginęli. Oczywiście, szacunek do walczących i pamięć o ich poświęceniu przepaść nie powinna, jednak przypinanie jej pod każdą możliwą okoliczność może okazać się nie tylko błędna, ale wręcz nieprawdziwa. Doskonałym tego przykładem stała się właśnie „Rota”.
Bo gdyby tak zastanowić się przez chwilę, to niby dlaczego pisząca o Niemcach Konopnicka, miałaby myśleć o nazistowskich najeźdźcach? Przecież wiersz powstał w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku, a więc na jakieś 30 lat przed wybuchem tragicznej wojny. Utrwalony w jej świadomości i milionów innych Polaków obraz agresorów wcale nie musiał przybywać z dzisiejszego Deutschlandu. W tradycji wciąż żył obraz napastnika z zakonu krzyżackiego i to o nim właśnie, jako o Niemcu oczywiście, nasza droga Maria pisała. Co ciekawe, choć nie było to intencją samej poetki, pierwsze publiczne wykonanie „Roty” miało miejsce 15 lipca 1910 roku w Krakowie, podczas uroczystości odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego.

Czy gdyby wówczas słowo „Niemiec” zastąpiono jego sienkiewiczowską wersją, również pojawiłoby się tyle głosów sprzeciwu? Raczej wątpię. Zwłaszcza że istnieją przesłanki, oddające „Krzyżakowi” pierwszeństwo w mariowym rękopisie. Czy rzeczywiście takowa wersja istniała? Dlaczego została zmieniona?
Prof. Dariusz Chemperek, odpowiedzialny za kształt zawierającego utwór Konopnickiej rozdziału kontrowersyjnego podręcznika oświadczył, że za istnieniem starszej niż te przechowywane między innymi w Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu optował badacz literatury XIX stulecia, prof. Tadeusz Bujnicki. To właśnie w tym dokumencie na miejscu Niemca występował Krzyżak. Co więcej, opublikowane w roku 1915 „Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom VII” autorstwa Konopnickiej w „Dodatku krytycznym” prezentują wariacje dla poszczególnych słów kolejnych utworów, wśród których znalazła się również „Rota” i jej słynny trzynasty wers.

Jakby tego było mało, warto przytoczyć zmianę, która pojawiła się w tekście na łamach „Kuriera Warszawskiego” w roku 1910. Zbliżała się 500 rocznica bitwy pod Grunwaldem, a żyjące pod rządami zaborców społeczeństwo, potrzebowało silnego symbolu, jakim zwycięstwo Jagiełły zawsze było. Być może dlatego redakcja pisma zdecydowała się na zmianę słów zwrotki trzeciej z „Orężny sercem hufiec nasz” na „Orężny w stanie hufiec nasz”, które do dziś pozostają w użyciu.
Bóg, Honor, Ojczyzna, a „Rotę” napisała lesbijka..
Tak, tak, Drodzy Państwo. Czego byśmy nie zrobili, powszechnie wiadomo, że Maria Konopnicka, matka patriotycznego numeru 2 zaraz po „Mazurku Dąbrowskiego” nie przejawiała zachowań typowych dla hołubionej przez potomków butnych sarmatów obrazu Matki Polki. Nie dość, że była oddaną feministką, która (jakby emancypacja była niewystarczającym grzechem) otwarcie krytykowała przedstawicieli kleru, to życie swoje spędziła z inną przedstawicielką sztuki, swoją imienniczką, Marią Dulębianką.
Czy ktoś ma zamiar upierać się, że obie panie żyły w poszanowaniu cnót, które nadal wynoszone są w naszym kraju na ołtarze? Nie sądzę. Ciekawi mnie jedynie, jak ten dysonans tłumaczą sobie (i innym) obrońcy wartości polskich jedynych prawdziwych. Obawiam się jednak, że odpowiedzi na to pytanie nie poznam nigdy.
Na koniec słowo od muzyka..
Ponieważ jestem muzykiem z wykształcenia, a śpiewanie wypełniało niegdyś sporą część mojego życia, w odniesieniu do potencjalnych przyczyn równie potencjalnej zmiany, pozwolę sobie na małą fantazję .
Pamiętajmy, że „Rota” Marii Konopnickiej jest pieśnią, a za jej muzyczną warstwę odpowiada kompozytor Feliks Nowowiejski, który, urodzony i wychowany w zaborze pruskim, przysłużył się kulturze niemieckiej nie mniej niż polskiej. W jakim jednak języku by nie tworzył i czego nie napisał, z pewnością wiedział, z jakimi głosowymi ograniczeniami spotykają się poszczególne głoski. Wydobycie czystego, pełnego brzemienia, długiego, zaatakowanego od dołu dźwięku na głosce Y wcale nie jest łatwą sztuką i wymaga odpowiedniego przygotowania wokalnego. Co innego z natury już otwartą głoską E.
Co, jeśli rzeczywiście odnosząca się do realiów polskich z okresu wielkich mistrzów zakonu Konopnicka chciała podkreślić ich obecność właśnie przez wprowadzenie tak problematycznego dziś „Krzyżaka”? Co, jeśli sam Nowowiejski, widząc tekst pieśni, stwierdził, że lepiej będzie dla wszystkich śpiewaków, gdy to właśnie „Niemiec” nie będzie im spluwał w twarz?
Czy tak było? Prawdopodobnie nie. Czy być mogło? Jak najbardziej. Zwłaszcza że wbrew temu, co mówili przedstawiciele prawicy, ciężko oczekiwać, by podmianka słowna, do której tak na marginesie doszło za kadencji poprzedniego rządu (kontrowersyjna wersja podręcznika pochodzi z 2020 roku), miała na celu uniknięcie ewentualnego zranienia uczuć naszych sąsiadów. Jest to absurdalne dla każdego, kto choć odrobinę zna historię i wie, że Niemca od Krzyżaka oddzielić się nie da. Malbork, jakby nie patrzeć, przez swoich założycieli nazwany został Marienburgiem i nikt tego faktu, również po zachodniej stronie Odry, wymazywać z kart historii zamiaru nie ma.

